„Muzyka nie tylko na czas Wielkiego Postu”. Wywiad z kompozytorem – rozmawia Szymon Gołąb

Słowa: „Jezu, ocal nas!” wykrzyczane w cztery strony świata stanowią mój wyraz trwogi o świat współczesny. Żyjemy w trudnych czasach. Właściwy sens życia zostaje zatracany.



„Passio Domini Nostri Jesu Christi” to jak dotąd chyba najbardziej rozpoznawalna
kompozycja Pana autorstwa. Co skłoniło młodego kompozytora i młodego człowieka do zajęcia się tematyką religijną – i to w jej pasyjnym, związanym z cierpieniem wymiarze?

Tematyka religijna – pasyjna w wymiarze męki, śmierci i cierpienia Chrystusa – jest tematem wzniosłym i monumentalnym. Skierowanie się w stronę Pasji wynikało z moich doświadczeń wewnętrznych. Nigdy nie zastanawiałem się nad konsekwencjami i odpowiedzialnością wynikającą z poruszenia tej tematyki, mimo że „Passio Domini Nostri Jesu Christi” jest moją pierwszą dużą formą. Po prostu czułem, że muszę to zrobić – i się udało. Trud jest wpisany w wielkość, a towarzyszące mu cierpienie w zrozumienie. Te proporcje są powszechne w kwestii uniwersalizmu i logiki człowieka.

Premiera i drugie wykonanie Pasji miały miejsce w szczególnym czasie…

Premiera odbyła się w Niedzielę Palmową 28 marca 2010 r. w kościele pw. Ducha Świętego w Legionowie. Wykonanie to było koncertem upamiętniającym piątą rocznicę śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II. Natomiast drugie wykonanie „Passio Domini Nostri Jesu Christi” odbyło się 13 czerwca 2010 r. w kościele Najświętszego Zbawiciela w Warszawie. Był to koncert dziękczynny za beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki.
Ciężko jest mówić o przypadkowości. Zarówno te dwie postaci, jak i te dwa miejsca są dla mnie ważne.

Pasja, mimo że głęboko osadzona w tradycji, jest utworem innowacyjnym. Proszę opowiedzieć nieco o jego formie.

Pasja to utwór muzyczny przedstawiający słowem i dźwiękiem mękę Chrystusa, gdzie muzyka jest, a na pewno powinna być zawsze formą służebną słowu – w tym wypadku tekstom z Pisma Świętego. Natomiast jej kolor w moim przekonaniu to barwy impresjonizmu, które przelane na płótno orkiestracji mogą zostać utożsamione z instrumentami smyczkowymi i harfą – idąc dalej: z instrumentami dętymi drewnianymi i blaszanymi, fortepianem oraz instrumentami perkusyjnymi. Wykorzystałem również instrument wykonany z drewna moreli, pochodzący z Armenii duduk oraz – co jest rzadko spotykane – puzon solo. Warstwę słowną stanowią głosy rozpisane na poszczególne role. W kwestii libretta – w dziele zostały wykorzystane trzy języki: łacina, hebrajski i polski (bądź język ojczysty kraju wykonania); składa się ono z osiemnastu części, w tym dziesięciu części Ewangelii napisanych przez czterech ewangelistów, fragmentów pochodzących z Księgi Izajasza, Księgi Ozeasza i Księgi Ezechiela, czterech partii słów „Qui passus est pro nobis, Iesu Christe, miserere nobis”, fragmentu pierwszego listu św. Piotra oraz moich słów „Jezu, ocal nas!”.

Czy można potraktować te słowa jako odniesienie do życia człowieka we współczesnym świecie?

Słowa: „Jezu, ocal nas!” wykrzyczane w cztery strony świata stanowią mój wyraz trwogi o świat współczesny, w którym dane mi jest żyć. Żyjemy w trudnych czasach. W czasach, w których materializm będący już prawie na porządku dziennym powoduje, że właściwy sens życia zostaje zatracany. To mnie przeraża…

Sztuka religijna to obszar, w którym piękno wiąże się z dobrem – czy to prawo jest respektowane w Pańskiej twórczości?

Do tego wszystkiego dochodzi również prawda. To ona nadaje tym dwóm wartościom jakości nie tylko intelektualnego poznania, ale również poznania głęboko uczuciowego, porywającego do czynienia dobra wokół. Piękno wszak promienieje dobrocią nie tylko w sztuce religijnej. Dobroć wypełniona takim pięknem staje się żywym strumieniem światła, które dociera do najbardziej ciemnych obszarów duszy.

Tworzy Pan też muzykę filmową.

Lubię ubarwiać obraz. Muzyka w filmie jest jedyną płaszczyzną metafizyki, której nie da się dotknąć. Lubię pokazywać nią to, czego nie da się zobaczyć, a jednocześnie w filmie kocham ciszę, która nieraz udowadniała, że ma wielką siłę. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach reżyserzy boją się ciszy, co może być spowodowane brakiem wiary w swoje historie. Dotyczy to szczególnie kina zza oceanu, gdzie muzyka jest zmieniającą się, lecz jednak wciąż obecną prawie non stop tapetą, a często odgrywa rolę bardziej efektu dźwiękowego niż integralnej i niezbędnej części układanki. Żeby muzyka zaistniała, jest potrzebna cisza, gdzieś pomiędzy.

Źródło:
http://gpcodziennie.pl/17954-muzyka-nie-tylko-na-czas-wielkiego-postu.html#.UWIBGqKeNBk

fragmenty Passio Domini Nostri Jesu Christi :

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s